Kto z nas nie lubi marzyć. Fantazjujemy, marzymy, planujemy. Ja swoje marzenia zamieniłem w cel. W 2009 roku, jako nikomu nie znany chłopak z Sanoka, bez ogromnego doświadczenia, koneksji i znajomości alpinistycznego światka postawiłem sobie cel – zdobycie Korony Ziemi.
Zaczęło się od góry Elbrus, to miała być przygoda, chęć sprawdzenia się, męski wyjazd, odskocznia od codzienności. Dość niespodziewanie ta góra, ten wyjazd zmienił wszystko, dowiedziałem się o Koronie Ziemi. Czytałem o kolejnych szczytach. Wtedy wydawało mi się to abstrakcją, w czystej postaci. Ja, normalny chłopak z Sanoka, chodzący do pracy, mąż i ojciec miałbym kiedyś stanąć na dachu świata. Nie miałem sprzętu, umiejętności, pieniędzy.
Dokładnie 9 lat później, w maju 2018 roku stanąłem na szczycie Mount Everest’u i spojrzałem na świat dookoła. Wtedy zrozumiałem ogrom drogi i pracy którą przebyłem, ciężar poświęceń, ale też cenę realizacji marzeń. Na szczycie spędziłem godzinę, bardzo ważną godzinę w moim życiu. Nie da się opisać myśli, które w takich chwilach przetaczają się przez głowę, twarze, wspomnienia, plany, ale również ogromne pragnienie życia i poczucie przeżywania go w pełni. Bezcenność tego doświadczenia to prawdziwa nauka na przyszłość. Gdyby ktoś 10 lat wcześniej powiedział mi, że stanę na najwyższej górze świata to najprawdopodobniej popukałbym się w głowę. To serce Himalajów zdawało się tak odległe, takie nie moje, kompletnie niepasujące do mojego życia. A jednak mi się udało. Byłem tam, dzięki swojej determinacji, decyzjom, poświęceniu – dokonałem tego. Pokonując przeciwności, wątpliwości i strach. Potężna dawka życiowych mądrości, pokory, doświadczenia i ogromu niematerialnych bezcennych rzeczy. Rzeczy, po które miałem odwagę sięgnąć. Spełniamy te marzenia które mamy odwagę chwycić to ostatnie zdanie z mojej książki opowiadającej o mojej podróży do Kirgistanu (na Chan Tengri).
Zdobycie Piku Lenina przerywnika pomiędzy szczytami Korony Ziemi, kolejnej ogromnej lekcji ważnej sztuki w górach, sztuki rezygnacji i ryzyka. Wyprawa na Chan Tengri (w rezultacie Pik Lenina) dała mi przysłowiowego pstryczka w nos pomiędzy kolejnymi sukcesami i sięganiem po kolejne szczyty: Aconcagua, Mont Blanc, Denali… gór, które ukształtowały mój styl życia. Pasji, która właśnie stała się stylem życia. Jerzy Kukuczka Koronę Himalajów porównał do paciorków różańca. Mój ostatni paciorek, Masyw Vinsona na Antarktydzie zdobyłem 27 grudnia 2019 roku. Najdroższy w całej kolekcji. Najbardziej odległy. Najzimniejszy. Stało się! Spełniłem marzenie. Zdobyłem Koronę Ziemi! Jest moja! JEST MOJA! Jestem jej pierwszym zdobywcą z Podkarpacia…